Polska Alternatywnie #32

Czerwcowa playlista z lekkim poślizgiem – ale za to z dużą dawką najlepszej polskiej alternatywy – już do Was leci! Ostatnio zabrałam się za słuchanie płyt CD których przez lata nazbierało się trochę. Pomimo, że założeniem naszej playlisty jest pisanie o artystach polskich tworzących po polsku, to dziś naciągnę tą zasadę i rozszerzę o artystów polskich tworzących nie tylko po polsku. Kolejnym wyjątkiem będzie to, że przedstawię Wam utwory, które swoją premierę miały nie tylko w czerwcu, ale z ato w czerwcu zasłuchiwałam się nimi bez przerwy! 

Felicja – Motyle Nocy

Na pierwszy ogień oraz na okładkę leci Felicja i jej „Motyle Nocy”. Utwór opowiada o tym, że kiedyś w końcu znajdujemy nadzieję, lub kogoś kto nas poprowadzi, a tytułowe Motyle Nocy są usposobieniem nas samych – kiedy jesteśmy samotni i szukamy światła w ciemności. To energetyczna piosenka idealna na lato, która niesie ze sobą pozytywną energię i nadzieję! Swojego producenta – Michała Zachariasza, z którym Felicja pracowała nad utworem „Motyle Nocy” znalazła… na LinkedIn – co tylko udowadnia, że jeśli będziemy wystarczająco zdeterminowani – to zrealizujemy nasze plany! Okładkowe zdjęcie autorstwa naszej stażystki Kelly.

Oysterboy – „Od nowa”

Oysterboy przewija się już w naszej playliście po raz trzeci, ale co zrobić, gdy o dobrej muzyce pisać trzeba? Płytę kupiłam w preorderze, tuż po naszym spontanicznym spotkaniu z Piotrkiem na tegorocznym NextFeście. „Ody do letnich dni” to jedna z kilku płyt których w czerwcu słuchałam w kółko, które nastrajały mnie na dobre fale. Funfact – inaczej się jej słucha w dzień a inaczej nocą, gdy wracasz z koncertu polnymi drogami. Gdy słucham „Od nowa” to przypominają mi się najlepsze czasy mojego gimnazjum i liceum, włóczenie się po polach, skakanie po snopach z sianem, jeżdżenie na desce i picie tanich alkoholi za garażami. Sielskość, beztroska i brak jakiejkolwiek presji czy poczucia obowiązku – czyli największe tęsknoty dorosłych ludzi, którzy w środku chcieliby jeszcze szaleć. Takie uczucia we mnie budzi ta mocno dobra płyta, a to dopiero debiut – co przyniosą kolejne krążki? – aż strach się bać! PS: Jak będę duża, to też kiedyś utopię gitarę w jeziorze. 

Joulie Fox – „Running

Ta artystka już raz została ujęta w naszej playliście – pamiętam, że to było wydanie poświęcone naszym rodzimym artystkom robiącym karierę za granicą. „Running” pochodzi z EP „Love is a Blessing”. Jej fizyczne wydanie wpadło w moje ręce dzięki tegorocznemu wydarzeniu showcase’owemu – Wrofflaw – ani ja ani Maciek nie mogliśmy być tym razem na targach ze względu na koncert w pop up store DR. MARTENS’a ale reprezentował nas dzielnie nasz artysta i producent – Michał Wrzos, któremu Julie sprezentowała przepięknie zapakowaną płytę – w płatki kwiatów. Ten album towarzyszył mi na przemian z kilkoma innymi płytami przez ostatni miesiąc. Jest totalnym sztosem i nie spodziewałam się tego – ale podoba mi się każda piosenka z tej płyty. Dziś zaprezentuję Wam mojego totalnego ulubieńca, który jest jednocześnie najbardziej odstającym stylistycznie utworem od całej płyty (album jest w klimatach electro popu, jest bardzo taneczny, ale tez jak dla mnie w tym wszystkim – minimalistyczny i ze smakiem). „Running” to najmroczniejszy utwór na płycie, z pięknie wybrzmiewającym niskim głosem Joulie. Jestem mega fanką melodii i klimaciku. Sztos.

Massieque – Wildlands

Massieque’a vel Buszmana możecie kojarzyć z duetu z Zagi (czy ze mną hehehe) w ramach reworka „Niepokojów” jak i również jako reżysera świetnych klipów, czy live sesji. W roku 2019 Massieque obchodził premierę swojej EPki która była tematem jego obrony pracy licencjackiej – EP nosi tytuł „Everybody has a story” i jest dostępna w serwisach streamingowych oraz na YT. Generalnie dla mnie najbardziej emocjonalną muzyką zawsze pozostanie grunge i kilka razy w roku łapie mnie nostalgia i wracam wtedy do ulubionych albumów Pearl Jam, czy Alice in Chains. W całej EP Maćka totalnie słyszę lata 90 (być może wcale nie miał takiej intencji, nie wiem – specjalnie z nim o tym nie rozmawiałam, ale takie mam konotacje w głowie). Jego wokal jest totalnie z palety głosów chłopców z garazowych bandów z Seattle – których uwielbiam. Głęboki i rozemocjonowany. Polecam Wam z całego serducha ten album, który był dyplomem i który dyplom powinien dostać za muzyczne przemycenie moich ulubionych lat 90 do XX1 wieku. Tego albumu stanowczo posłuchało zbyt mało osób i mam nadzieję, że po tym wpisie liczba słuchaczy wzrośnie!

Ptakova – „Sometimes”

To drugi singiel zapowiadający drugi album Ptakovej, który – z tego co słyszę również po tym pierwszym, o którym pisaliśmy w zeszłym miesiącu – „time” – będzie niesamowicie refleksyjny i pokazujący Ptakową od innej (już nie tak taneczno-popowej) ale wciąż bardzo wrażliwej strony. Piękne, nieprzegadane utwory w których pierwsze skrzypce (hehe) gra fortepian, a teledyski dopełniają emocjonalność piosenek. Dla mnie to iście filmowa muza, idealna do zatrzymania się na moment. Odbieram je trochę mrocznie i bardzo tajemniczo, ale przecież od dawien dawna wiadomo, że najbardziej inspirujące do pisania myśli – do kolorowych nie należą. Zresztą ja bardzo lubię jak artyści zagłębiają się w siebie i przy kolejnych płytach szukają jeszcze bardziej tego co wzrusza. Mocno trzymam kciuki i uwielbiam.

Słuchaj Polski Alternatywnie na Spotify! 💚

Obczaj single, które dodaliśmy do Polski Alternatywnie miesiąc temu! 🍿